KS Flight Control, 3202.10.4 06.00
Kolejne kilka dni i prób. Model ST-1f wyposażyliśmy w booster Globe X-2, a ST-1fb miał podwójny zestaw silników Mainsail. Zewnętrzny pierścień miał się odłączyć po skończeniu paliwa.
2 różne konstrukcje. 2 próby.
ST-1f i jego bratnia konstrukcja ST-1fb budowane były jednocześnie. Mogły wystartować w odstępie 6 godzin. Tyle czasu technicy utrzymania potrzebowali na sprawdzenie platformy startowej, przetransportowanie nowej rakiety na miejsce i zatankowanie jej paliwem.
Start ST-1f nastąpił punktualnie o 22.00
Boostery dawały 450 kN ciągu każdy, a przy zapasie 1800 jednostek paliwa dodatkowe 1800 kN ciągu generowane przez cztery boostery dostępne było przez całą podróż w dolnych warstwach atmosfery.
Do 43’200 metrów nie było najmniejszych problemów.
Gus – 43’200 m, separacja głównego zespołu napędowego.
Tablica rozbłysła na czerwono. Zapaliły się chyba wszystkie możliwe alarmy. Obserwatorzy na zewnątrz zobaczyli jak na niebie rozkwitła wielka czerwona kula ognia.
Na wysokości 43’480 metrów kolejna sekcja rakiety nośnej mająca wynieść pojazd na orbitę uderzyła w odłączone zbiorniki z sekcji wynoszącej.
Samo uderzenie nie spowodowało wybuchu ale ogromne zbiorniki szybko przesuwając się po rakiecie nośnej zerwały jeden z łączników odpowiedzialnych za doprowadzenie utleniacza do potężnego silniki Mainsail. Wybuch który w chwilę później nastąpił rozerwał silnik oraz 2 zbiorniki ’800. Tylko cud sprawił, że główny zbiornik Jumbo nie uległ uszkodzeniom.
Edford – Co do kurwy nędzy ? Jak ?
Gus – Na to ‚jak’ przyjdzie czas później. Teraz raporty i to już. Chce wiedzieć na czym stoimy.
Bob ( via videolink ) – Mamy go na radarze. Wygląda na to, że nadal duża część się wznosi. Zbiorniki które odrzuciłeś są całe, za 7 minut wodują. Łączność z pozostałą częścią jest w 100% Decyzja co dalej należy do was.
Edford – Został nam Jumbo, nie wiem w jakim stanie. Poza nim cała sekcja górna. Wygląda na to, że nie mamy silnika.
Gus – Przejmę kontrolę nad tym złomem. Jeśli to możliwe to wodujemy.
Duży dok na szczęście był nienaruszony. Rozdzieliłem oba segmenty pozwalając zbiornikowi wybrać miejsce w oceanie według własnej woli, a sam przejąłem kontrolę nad resztą. Wypakowane drogim sprzętem i rozwiązaniami którymi nie chcieliśmy chwalić się światu satelity i części stacji za wszelką cenę mieliśmy wodować w miejscu gdzie nasza Marynarka miała szansę na szybką ekstrakcję. Podobne wytyczne nie dotyczyły zbiorników z paliwem. Te mogły spadać w dowolne niezamieszkałe miejsce.
Kilka minut później dostaliśmy potwierdzenie, że Marynarka potwierdziła kontakt wzrokowy z wodującym modułem. Wiedzieli gdzie jest lub gdzie spadł. Nas to już nie interesowało. Kroiła się gruba afera. W ciągu kilku tygodni z powodu powtarzających się błędów straciliśmy wszystkie wysłane misje.
Punktualnie o 6.00 mieliśmy zielone światło do kolejnej katastrofy. Ciężko mi było utrzymać pozytywne myślenie co do tej misji. Dałbym wszystko za huragan. Tu i teraz. Bądź jakikolwiek inny powód do tego, abym mógł odwołać ten start. Odwołać go i przeczekać aż Albro wróci.
… tak tak gotowy….
Gus – Tak. jestem gotowy
Tym razem powtórzyłem to na głos.
Edford – Ok. Zobaczysz. Teraz będzie ok. Łączność potwierdzona, platforma startowa potwierdziła, że u nich też wszystko na zielono.
Start i podróż na orbitę ST-1fb minęła bez przygód. Zamknąłem orbitę na 122 km. Trochę wyżej niż planowana orbita, jednak poza tą zmianą reszta zgodnie z planem.
Edford – Poziom energii spada. Co się dzieje ?
Gus – Rozłożyłeś panele ?
Edford – Ehhh, jestem zmęczony. Panele rozłożone. Ładuje.
Gus – Mam to samo. A tobie nic nie mówił ?
Edford – Kto ? Mówił co ?
Gus – Albro. Nie mówił gdzie jedzie ? Jest mi tu potrzebny.
Edford – Budować tak, ale nie latać ? O to ci chodzi ?
Gus – ….taa… To wiesz czy nie ?
Edford – Nie wiem. Nie chwalił mi się.
Gus – Nie było tematu. Wchodzimy na transferową i w stronę Muna.
Transfer, zamknięcie. Zaciśnięcie pętli. Wyrównanie na 53’500 m. Jak deja’vu. Byliśmy na tym etapie już tyle razy.
Mieliśmy połowę dużego 20% Jumbo i Mainsaila na orbicie wokół Muna. Zdecydowanie lepsza pozycja wyjściowa. Zacząłem nabierać wiary w siebie.
Uda się bez problemu.
Gus – Ustawiam pozycję do lądowania.
Gus – Deorbituje.
Edford – Paliwa mamy w zapasie. Wszystko z górki.
Bob ( via videolink ) – Panowie ? Otworzyliście orbitę do zejścia ?
Gus – Nawet mnie nie wkurwiaj. Co nie tak.
Bob ( via videolink ) – To co ostatnio. Sygnał zginie. Wróć na kołową.
…
Bob ( via videolink ) – Gus. Już po sprawie. Nie zdążysz.
Gus – A żeby to….
To była chyba najdłuższa kosmiczna wiązanka przekleństw. O krok od celu, mając wszystko: paliwo, sprawny lądownik i znowu wielki kleks na powierzchni Muna. Nic więcej. Łączność miała wrócić za niecałe 4 minuty. St-1fb miało uderzyć w powierzchnię Muna na 7 sekund przed odzyskaniem łączności. Ironia losu. Na dzisiaj miałem dosyć. Azymut: dom, alkohol i łóżko. W dowolnej kolejności.
Dodaj komentarz